Gospodarze już w 7 minucie objęli prowadzenie. Grzegorza Goncerza w pole karne wypuścił Łukarz Pielorz, a pierwszoligowy król strzelców z ubiegłego sezonu pokazał, że nie był to przypadek. Napastnik w czarno-żółtym stroju wymanewrował naszą defensywę i po ziemi pokonał Oskara Pogorzelca.
Nasz młodzieżowy golkiper kilkadziesiąt sekund później znów musiał zmierzyć się z Goncerzem. Zdobywca pierwszego gola przymierzył z 17 metrów, ale reprezentant Polski piękną paradą wyekspediował futbolówkę na róg. Katowicki "Blaszok" ryknął "Jeszcze jeden!", czym wyraźnie pobudził swoich pupili. Efektem tego były strzały z dystansu Rafała Pietrzaka, Łukasza Pielorza i Adriana Frańczaka, które na szczęście były blokowane lub chybiały celu.
"Gieksa" była w gazie. Druga bramka padła po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Pietrzak wrzucił piłkę w szesnastkę, nie sięgnął jej Łukasz Ganowicz, przewrócił się Adam Orłowicz i bohater tej części gry Goncerz z bliska wpakował ją pod poprzeczkę. Taki obrót sprawy wcale nie zadowolił podopiecznych Marka Piekarczyka. - Rozklepali nas jak kotlet schabowy - mówił przez mikrofon reporter Radia Opole Adam Wołek. Rzeczywiście, bramka numer trzy to popis gry zespołowej katowiczan, gdzie tym razem ostatnim podającym był Wojciech Trochim, a wpisującym się do sędziowskiego raportu i kompletującym klasycznego hattricka oczywiście... Goncerz.
Okazja do nawiązania walki z miejscowymi nadarzyła się w 39 minucie. Z prawej strony po ziemi do Michała Kojdera podał Orłowicz i tylko poprzeczka stanęła nam na drodze, by zminimalizować i tak potężne już straty. Pierwsze 45 minut zakończył Trochim z wolnego, ale Pogorzelec pewnie złapał piłkę. Chwilę później Marcin Borski wyłączył piłę o nazwie "Gonzo", która tak masakrowała nas w sobotę przy Bukowej.
Na drugą odsłonę biało-niebiescy wyszli z mocnym postanowieniem poprawy i gra zaczęła toczyć się na połowie rywala. Nasi zaczęli sprawiać lepsze wrażenie, lecz było to wciąż za mało, by odwrócić losy zepsutego wieczoru w Katowicach. Dopiero w 68 minucie Kamil Nitkiewicz ładnie przyjął piłkę na pierś i huknął z 12 metrów. Uderzenie naszego rozgrywającego zostało jednak zablokowane. 120 sekund później widmo Goncerza zawisło nad Kluczborkiem po raz czwarty. Tylko ofiarna interwencja Ganowicza przerwała sytuację sam na sam niekwestionowanego gracza numer jeden sobotnich zawodów.
MKS złapał w końcu trochę powietrza. W 79 minucie będący w narożniku Orłowicz dokładnie podał do wprowadzonego po przerwie Piotra Giela. Nasz snajper numer jeden z 2 ligi przytomną główką przelobował Mateusza Kuchtę. Był to tylko łabędzi śpiew naszej jedenastki. W odpowiedzi, niemalże natychmiast w poprzeczkę przymierzył Frańczak i był to tylko wyrok odroczony, gdyż pomocnik GKS-u w 82 minucie już się nie pomylił i podwyższył na 4:1. Katowicki pogrom zakończył z 11 metrów Goncerz, wymierzając sprawiedliwość po faulu na Frańczaku, pretendując zarazem do tytułu gracza nie tylko meczu ale i całej kolejki.